Przeskocz nawigację

Tag Archives: smarzowski

Dom zły – recenzja

Kochamy szczelnie ukryty morał, który na końcu wyskakuje przed oczyma w formie podniosłego monologu i pocieszającego happy endu. Mimowolnie pokrzepia to nasze serca.

Do domu złego wejdziecie czyści. Brudni wyjdziecie.

Smarzowski nie jest staromodnym prykiem, bacznie obserwuje zmiany zachodzące w tej branży. Dlatego idealnie trafia z czasem, kiedy modne jest wrzucanie kilku gatunków do jednego kotła. Zachowuje przy tym swój charakterystyczny styl, za który pokochaliśmy go przy „Weselu”, tym razem spotęgowany bo historia sama w sobie tego wymaga.

Po śmierci swej żony, Edward postanawia wyjechać i zapomnieć o zgubnych czasach. Pegeery w pobliżu Bydgoszczy stanowiły nielichą opcję, więc bohater czym prędzej wyruszył w drogę. Normalnym jest robić sobie przystanki podczas podróży. Dla Edwarda takim przystankiem był pewien dom, w którym małżeństwo – początkowo nieufne przybyszowi – prędko zaprzyjaźnia się z podróżnikiem i gości wedle polskich tradycji. Jesteśmy również świadkami drugiej linii fabularnej, odbywającej się 4 lata po wydarzeniach w Domu. Milicjanci mają za zadanie zrekonstruować bieg wydarzeń. Jest z nimi Edward, który krok po kroku stara się opowiedzieć całą historię.

Jest to obraz ciężki na niejednej płaszczyźnie. Jeśli dysponujesz nikłą wiedzą o PRL-u, pogubisz się w połowie dialogów. W dodatku filmowy fason Smarzowskiego wcale nie pomaga w odbiorze –  mroczność scala się z groteską mającą na celu widoczniejsze udowodnienie swych racji widzowi. Dom zły to Polska w czasach komuny. Każdy człowiek ma coś na sumieniu, każdy działa dla swej korzyści. Prawdy nie ma – sami ją tworzymy.

A wszystko polane skatologicznym klimatem, Dezerterem z ukradzionego radia oraz lejącą się wódką, która jedynie uwidacznia nasze pierwotne instynkty. To właśnie wódka otrzeźwia umysł widza, rozjaśnia motywację ludzkich zachowań. Agnieszka Matysiak żartobliwie nazwała Smarzowskiego trzecim bratem Coenów. To cholernie trafne porównanie. Polska, niecelowa odpowiedź na „Fargo” – między innymi tym jest „Dom Zły”.

Szkoda, że reżyser ma tak długie interwały pomiędzy każdym filmem. Obecnie pracuje przy – jak to uroczo określił – mielonkach (polskie seriale), by zapewnić byt rodzinie i dofinansować następne projekty. Ponoć w szafkach chowa kilka scenariuszy, na które w dalszym ciągu nie jest mentalnie gotowy. Czy następnym razem ktoś wyjdzie z domu złego? Szczerze w to wątpię. Taka już jego maniera.

Mam dobry humor. Zjadana właśnie czekolada uwalnia fenyloetyloaminę do mojego organizmu. Ostatnią rzeczą jaką chcę, to powtórny seans z „Domem złym”. Niech to posłuży za brudną rekomendację.