Przeskocz nawigację

Tag Archives: Good Bad and Ugly

Good, Bad and Ugly – recenzja

Trzydziesty wpis postanowiłem uczcić wyjątkowym filmem. Nieśmiertelnym dziełem Sergio Leone. Niezapomnianymi kreacjami trzech tytułowych bohaterów. Nastrojową muzyką pochodzącą wprost z instrumentów Ennio Morricone. Po prostu „Dobrym, Złym i Brzydkim’.

Akcja kręci się w okół pieniędzy, których suma wynosi 200,000 dolarów (równoważne z dzisiejszymi 6,000,000 dolarami). Nie do końca jasną kwestię stanowi lokalizacja rzeczonej mamony. Kowboj Dobry (Clint Eastwood) wie pod którym grobem są zakopane. Brzydki (Eli Wallach) o charakterze szalbierza nosi ze sobą informacje dotyczące nazwy i umiejscowienia cmentarza. W ten sposób nieprzyjaciele mimowolnie zaczynają sobie pomagać. Jak się domyślacie, istnieje jeszcze trzeci – Zły (Lee Van Cleef), despotyczny koneser forsy.

Przeciwnicy zapytają – „Skąd ta globalna aklamacja?”. Ponieważ niniejszy obraz nie posiada rażących błędów. Jest wszystko – wabiący widza scenariusz (choć bez kilku szczęśliwych zbiegów okoliczności nie mogło się obyć), znakomita reżyseria (czuć rękę doświadczonego fachowca) w której zawarto zapierające dech w piersiach widoki (miasta jak Burgos czy Castilla zobowiązują).

Także na płaszczyźnie aktorskiej nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Wallach w procesie kręcenia zdjęć niemalże poświęcił swe życie (mowa o scenie skakania z pociągu),  Eastwood pokazał się z jak najlepszej strony, natomiast już sama twarz Van Cleefa jest przepełniona rysami czystego zła.

To jeden z tych filmów, które należy obejrzeć przed śmiercią. Jak „Ojciec Chrzestny” jest królem gangsterki, „Star Wars” kwintesencją science fiction, tak „Good, Bad and Ugly” jest tym, co najlepsze w westernie.