Przeskocz nawigację

Chien andalou (Pies Andaluzyjski) – recenzja

Każda dziedzina sztuki posiada swego prekursora – dzięki Pablo Picasso i Georges Braque jesteśmy zaznajomieni z pojęciem „kubizmu”, to Kazik i Salem stworzyli pierwsze krążki, które da się podpiąć pod kategorię „polskiego rapu”, natomiast Henri Poincare jest uznawany za krzewiciela teorii względności. Filmowy surrealizm również ma swojego ojca – jest nim Hiszpan Luis Bunuel, reżyser takich tworów jak „Dyskretny urok burżuazji” czy „Mroczny przedmiot pożądania”. Jednak teraz zajmijmy się „Psem Andaluzyjskim” – produkcją uznawaną za pierwszy w historii film surrealistyczny.

Jeżeli nie przepadasz za tym gatunkiem, a chcesz liznąć choć trochę historii kina, mam dobrą wiadomość. Mianowicie film trwa trochę ponad 15 minut i nie sposób się przy nim nudzić. W tym przypadku mamy do czynienia z kilkoma scenami, nie mającymi ze sobą większego powiązania. Gdyż tutaj liczy się walor estetyczny – autor bawi się konwencjami sztuki, formami wizualnymi, a za swój cel przybrał bezustanne szokowanie widza. To nie logika rządzi regułami fabuły, tylko chaos do którego wplątano prostą symbolikę i myśli metafizyczne. Mamy do czynienia z tzw. „czystą formą” (wykreowaną przez Witkacego), a przekładając ją na język kinomana, otrzymujemy styl „0 % treści, 100 % formy”.

I tak należy podchodzić do „Chien andalou”. Po zaliczeniu tego tytułu, nie silcie się na pseudointeligentne interpretacje, ponieważ okażą się zwykłym bełkotem popartym jedynie waszą wyobraźnią. Lecz jak to Wiesław Myśliwski pisał w „Traktacie o łuskaniu fasoli”  – to, co wyobrażone, jest prawdziwe ;). I tym interesującym akcentem warto zakończyć owy tekst. Możliwości zobaczenia tego tytułu jest sporo – choćby w serwisie Youtube. Obejrzyj. Mimo, że przesłanie tego filmu jest równie głębokie, jak płytkie.

Dodaj komentarz