Przeskocz nawigację

Fargo – recenzja

Coenów można lubić, można nienawidzić, ale pozostać neutralnym – nie możliwe. Nie tak dawno zasłynęli „To nie jest kraj dla starych ludzi”, wygrywając sześć Oskarów w najbardziej prestiżowych kategoriach. Ich innym znanym tworem jest „Big Lebowski” przedstawiający nihilistyczny obraz Ameryki z genialną kreacją Jeff’a Bridges’a. „Fargo” jest najstarsze z tej trójki, będące zarazem najbardziej kultowe w całym dorobku tego braterskiego duetu.

Najważniejsze wydarzenia odbywają się w tytułowym Fargo. Główny bohater, Jerry ma finansowe problemy, więc szuka podstępnych sposobów na zarobienie grosza. Wynajmuje dwóch przestępców w celu porwania jego żony. Następnym krokiem w planie byłby okup, za który zapłaciłby jej nadziany ojciec. Na końcu bandyci mieliby podzielić się pieniędzmi z pomysłodawcą intrygi. Czy wszystko przebiegnie bezproblemowo? A jak myślisz…?

Aktorsko jest niemal perfekcyjnie. William H. Macy w roli Jerry’ego odwala robotę porządnie – pomimo grzesznych decyzji, widz nieustannie mu współczuje. Dialogi pomiędzy Carlem (  Steve Buscemi), a Gaearem (Peter Stormare) kradną ten film. Policjantka o imieniu Marge (Frances McDormand) jako ciepła żona jest uosobieniem miłego i sympatycznego człowieka i sprawdza się wyśmienicie.

Podoba mi się ten film. Jest całkowicie bezpretensjonalny, nie próbuje usilnie prawić kazania na temat moralności czy prawidłowego postępowania. Historia nie ma początku ani końca, jest tak prosta w odbiorze, iż powinien zrozumieć ją każdy. I myślę, że podczas produkcji był to jeden z głównych celów Ethana i Joela.

Znam wielu przeciwników „Fargo”, którym nie podoba się forma tego dzieła. Coś w tym jest – ale to tylko potwierdza moje przekonanie o wyjątkowości tego dzieła. Osobiście mi się spodobał, głównie z powodu  sennego klimatu oraz bardzo interesujących postaci. Jest to typowy film w Coenowskim stylu, więc jeśli nie spodobał ci się ten twór – może lepiej odpuść sobie filmografię tych panów.

Ocena: 8

Dodaj komentarz